PILNE: Napad na Luwr - Złodzieje Znikają z Bezcennymi Dziełami
PILNE wiadomości wstrząsnęły światem sztuki dzisiaj rano, gdy grupa złodziei dokonała zuchwałego napadu na Luwr, jedno z najbardziej strzeżonych muzeów na świecie. Przestępcy działali w biały dzień, skutecznie omijając zaawansowane systemy zabezpieczeń i znikając z ośmioma bezcennymi dziełami sztuki. Według wstępnych informacji, włamanie zostało przeprowadzone z niezwykłą precyzją, co wskazuje na długie i staranne przygotowanie akcji. Władze muzeum oraz francuska policja rozpoczęły intensywne śledztwo, jednak na ten moment sprawcy pozostają nieuchwytni. Zdarzenie to przywołuje wspomnienia słynnej kradzieży Mony Lisy z 1911 roku, choć tym razem skala przestępstwa wydaje się znacznie większa. Eksperci już określają to wydarzenie jako jedną z najbardziej spektakularnych kradzieży dzieł sztuki w historii, a jej konsekwencje dla światowego dziedzictwa kulturowego mogą być nieodwracalne.
Złodzieje włamują się do Luwru w biały dzień
Spektakularne włamanie do najsłynniejszego muzeum świata zaszokowało wszystkich. W niedzielny poranek, 19 października 2025 roku, grupa zamaskowanych złodziei przeprowadziła błyskawiczną akcję, która przejdzie do historii jako jeden z najbardziej zuchwałych napadów na instytucję kultury.
Jakie środki wykorzystali przestępcy?
Przestępcy działali z niezwykłą precyzją i profesjonalizmem. Około godziny 9:30 podjechali pod Luwr ciężarówką wyposażoną w podnośnik hydrauliczny. Aby nie wzbudzać podejrzeń, ustawili wokół pojazdu pachołki ostrzegawcze. Dwóch włamywaczy, ubranych w żółte kamizelki odblaskowe, udawało robotników budowlanych. Dzięki temu kamuflażowi mogli swobodnie działać w przestrzeni publicznej.
Złodzieje wykorzystali podnośnik, by dostać się bezpośrednio do okna balkonowego budynku od strony Sekwany, gdzie akurat prowadzono prace remontowe. Po dotarciu do okna, przecięli szybę specjalistycznym sprzętem i weszli do wnętrza Galerii Apolla. Tam, używając akumulatorowej szlifierki kątowej, rozbili gabloty z bezcennymi klejnotami. Całe włamanie zostało przeprowadzone ze zdumiewającą szybkością - cała akcja trwała zaledwie siedem minut, a według niektórych źródeł nawet krócej - 3 minuty i 52 sekundy.
Po dokonaniu rabunku, złodzieje natychmiast opuścili muzeum tą samą drogą, którą weszli, i uciekli na skuterach w kierunku autostrady A6. Podczas ucieczki zgubili lub celowo porzucili koronę cesarzowej Eugenii.
Dlaczego nikt nie zauważył włamania?
Złodzieje skrupulatnie zaplanowali każdy szczegół napadu, wybierając nieprzypadkowo zarówno miejsce, jak i czas włamania. Przeprowadzili akcję tuż po otwarciu muzeum dla zwiedzających, kiedy pracownicy byli skupieni głównie na obsłudze turystów. Dodatkowo, napad miał miejsce w niedzielny poranek, gdy w okolicy znajdowało się stosunkowo niewiele osób.
Kluczowym elementem sukcesu napastników było ich przebranie. Dzięki żółtym kamizelkom odblaskowym i ustawionym pachołkom, wszystko wskazywało na to, że prowadzą rutynowe prace budowlane. Licencjonowana przewodniczka Ewa Condotta wyjaśniła w wypowiedzi dla mediów: "Wszystko wskazywało na to, że coś sprawdzają, więc nikt nie zareagował odpowiednio szybko".
Strażnicy muzeum mogli być również mniej czujni z powodu porannego zamieszania związanego z otwarciem muzeum. Jak zauważyła Condotta: "Podejrzewam, że właśnie to ranne podekscytowanie uśpiło być może strażników, którzy może nie doszli jeszcze do momentu sprawdzania sali".
Czy alarm zadziałał prawidłowo?
Kwestia funkcjonowania systemów alarmowych w trakcie napadu budzi kontrowersje. Z jednej strony, ministerstwo kultury Francji zapewnia, że alarmy zadziałały prawidłowo - uruchomiły się zarówno przy oknie galerii, jak i przy gablotach z klejnotami. Według oficjalnych oświadczeń, pięciu pracowników muzeum znajdujących się w pobliżu natychmiast podjęło działania, wzywając służby i ewakuując zwiedzających.
Z drugiej strony, pojawiają się informacje sugerujące poważne niedociągnięcia. Złodzieje mogli celowo wybrać godzinę 9:30, ponieważ - jak twierdzi licencjonowana przewodniczka Ewa Condotta - "to chwila, kiedy Luwr wyłącza cały system alarmowy. To jest godzina, kiedy wpuszczają do Luwru wszystkich turystów". Inne źródła podają, że choć alarm się włączył, usłyszeli go wyłącznie strażnicy pilnujący bezpieczeństwa. Niektóre media donoszą wręcz, że "alarm nie zadziałał po wybiciu okna, przez co złodzieje mieli dodatkowy czas na ucieczkę".
Prokurator Paryża Laure Beccuau potwierdziła, że systemy alarmowe funkcjonowały prawidłowo, jednak zastrzegła, że konieczne jest ustalenie, czy strażnicy rzeczywiście usłyszeli sygnały alarmowe.
Złodzieje kradną osiem bezcennych klejnotów
Ministerstwo kultury Francji ogłosiło, że łupem złodziei padło osiem bezcennych klejnotów należących do francuskiej kolekcji narodowej. Według oficjalnych wiadomości, spektakularny rabunek dokonany w Galerie d'Apollon trwał zaledwie siedem minut. Wartość materialna skradzionych artefaktów została oszacowana przez paryską prokuraturę na 88 milionów euro (około 373 miliony złotych).
Jakie przedmioty padły łupem?
Złodzieje ukradli osiem wyjątkowych eksponatów o ogromnym znaczeniu historycznym dla Francji:
Tiara cesarzowej Eugenii (żony Napoleona III) ozdobiona 2 tysiącami diamentów (według innych źródeł 1300 diamentów)
Broszka w kształcie kokardy należąca do cesarzowej Eugenii
Broszka relikwiarzowa cesarzowej Eugenii
Szmaragdowy naszyjnik z zestawu Marii Luizy, który był prezentem od Napoleona
Para szmaragdowych kolczyków z zestawu Marii Luizy
Naszyjnik z szafirami należący do królowej Marii Amelii Burbon-Sycylijskiej
Tiara z zestawu biżuterii królowej Marii Amelii
Kolczyk z zestawu biżuterii z szafirami królowej Marii Amelii
Wśród skradzionych eksponatów szczególną uwagę zwraca naszyjnik ze szmaragdami i diamentami, który Napoleon podarował swojej żonie, cesarzowej Marii Luizie . Dziennik "Le Parisien" podkreślił, że złodzieje mieli w planach rabunek dziewięciu przedmiotów, jednakże jeden z nich zgubili podczas ucieczki.
Dlaczego te artefakty są tak cenne?
Skradzione klejnoty posiadają "status kolekcji narodowej", co nadaje im wyjątkową wartość wykraczającą daleko poza aspekt materialny. Zgodnie z Kodeksem Dziedzictwa - zbiorem praw regulujących zagadnienia odnoszące się do dziedzictwa narodowego Francji - te przedmioty nie mogą być legalnie sprzedane, podarowane, ani odziedziczone, nawet po upływie długiego czasu.
Mimo iż wartość materialna łupu została oszacowana na 88 milionów euro, prokurator Laure Beccuau podkreśliła: "To rzeczywiście spektakularna kwota, ale musimy pamiętać, że straty te mają charakter ekonomiczny i w żaden sposób nie można ich porównywać ze stratami historycznymi spowodowanymi przez tę kradzież".
Natomiast eksperci rynku sztuki zwracają uwagę, że skradzione przedmioty są zbyt charakterystyczne i znane, aby mogły pozostać niezauważone w oficjalnym obiegu. Według historyczki sztuki Beaty Paluch, "wartość skradzionych klejnotów koronnych stanowiących kolekcję jest faktycznie kilka, jak nie kilkadziesiąt razy wyższa od wartości materialnej". Ponadto klejnoty te nie były ubezpieczone, ponieważ ich wartość historyczna jest bezcenna.
Co udało się odzyskać?
Z dziewięciu przedmiotów, na które polowali złodzieje, jeden - korona cesarzowej Eugenii - został odnaleziony. Prokuratura w Paryżu potwierdziła, że przestępcy zgubili lub celowo porzucili ten przedmiot podczas ucieczki. Korona została znaleziona w stanie uszkodzonym u stóp balkonu, przez który sprawcy prawdopodobnie uciekli.
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że złodzieje nie skradli najcenniejszego eksponatu z napoleońskiej kolekcji - 410-karatowego diamentu Regent. Oprócz tego, w Galerii Apolla przechowywane były również dwa inne słynne diamenty: Sancy i Hortensia, które również nie padły łupem przestępców.
W związku z napadem, Luwr podjął natychmiastowe działania zabezpieczające pozostałe cenne eksponaty. Według informacji przekazanych przez stację RTL, muzeum przekazało niektóre ze swoich najcenniejszych klejnotów do Banku Francji, gdzie przechowywane jest również 90 procent francuskich rezerw złota.
Policja rozpoczyna intensywne śledztwo
Francuska policja natychmiast rozpoczęła jedno z największych śledztw ostatnich lat po zuchwałej kradzieży w Luwrze. W dochodzenie zaangażowano początkowo 60 funkcjonariuszy, jednak wkrótce liczbę tę zwiększono do około 100 osób. Prokuratura w Paryżu wszczęła postępowanie dotyczące "kradzieży dokonanej przez zorganizowaną grupę przestępczą", za co grozi kara do 15 lat więzienia, oraz "przestępczej zmowy w celu dokonania zbrodni", zagrożonej karą 10 lat pozbawienia wolności.
Jakie dowody zabezpieczono?
Śledczy natychmiast przystąpili do zabezpieczania śladów pozostawionych przez sprawców. Złodzieje w pośpiechu porzucili kilka przedmiotów, które stały się kluczowymi dowodami w sprawie. Wśród nich znaleziono kask, rękawiczki, pomarańczową kamizelkę roboczą używaną do podszywania się pod pracowników, krótkofalówkę oraz pojemnik z łatwopalną cieczą. Dodatkowo policja zabezpieczyła palnik oraz przecinak.
Szczególnie istotnym dowodem okazała się zgubiona podczas ucieczki korona cesarzowej Eugenii, żony Napoleona III, którą Luwr nabył w 2008 roku za 6,72 miliona euro. Na miejscu przestępstwa i w jego okolicy pobrano około 150 śladów odcisków palców oraz próbek DNA, które następnie zostały wysłane do laboratorium w celu szczegółowej analizy.
Złodzieje porzucili także wykorzystany do włamania pojazd – ciężarówkę z wysięgnikiem. Policja ustaliła, że został on wcześniej skradziony w departamencie Dolina Oise, w miejscowości o nazwie Louvres, co stanowi osobliwy zbieg okoliczności, biorąc pod uwagę francuską nazwę muzeum – "Louvre".
Czy monitoring pomógł w identyfikacji sprawców?
Analiza nagrań z kamer monitoringu odegrała kluczową rolę w śledztwie. Śledczy przeglądali zarówno nagrania z kamer ulicznych, jak i z systemu wewnętrznego muzeum. Jak podały francuskie władze, policja miała do dyspozycji nagrania z około 4500 kamer "oprócz około 38 tysięcy połączonych ze sobą kamer" w stolicy Francji.
Jednakże śledztwo ujawniło poważne luki w systemie monitoringu Luwru. Podczas przesłuchania przed komisją francuskiego Senatu dyrektorka muzeum przyznała, że żadna z kamer nie była skierowana na balkon, przez który włamali się złodzieje. Jak wyjaśniła: "Niestety, po stronie Galerii Apollina jedyna zainstalowana kamera jest skierowana na zachód i dlatego nie obejmuje balkonu, na którym doszło do włamania".
Mimo tych ograniczeń, analiza dostępnych nagrań pozwoliła ustalić, że złodzieje uciekli z muzeum na skuterach.
Jakie działania podjęto w pierwszych godzinach?
Pierwsze godziny po napadzie były kluczowe dla śledztwa. Natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia na miejsce przybyły jednostki policji, które zabezpieczyły teren i rozpoczęły poszukiwania sprawców. Śledztwo prowadzone było wspólnie przez Paryską Brygadę Antybandycką (BRB) oraz Centralne Biuro ds. Zwalczania Handlu Dobrami Kultury (OCBC).
Przełom w śledztwie nastąpił w sobotę wieczorem, tydzień po napadzie, gdy policja zatrzymała dwóch podejrzanych. Są to mężczyźni po 30. roku życia, którzy mieli być członkami czteroosobowego gangu odpowiedzialnego za kradzież. Według niektórych doniesień medialnych, co najmniej jeden z zatrzymanych został schwytany na lotnisku Roissy–Charles-de-Gaulle, gdy próbował wsiąść do samolotu lecącego do Algierii.
Media francuskie donosiły również o możliwym udziale pracownika muzeum w przestępstwie. Brytyjski "The Telegraph" ujawnił, że jeden z ochroniarzy Luwru mógł pomóc rabusiom w dokonaniu kradzieży. Ponadto policja intensywnie poszukuje pozostałych członków gangu, którzy wciąż są na wolności.
Władze przyznają się do zaniedbań w ochronie muzeum
Po zuchwałej kradzieży w Luwrze najwyżsi przedstawiciele władz francuskich publicznie przyznali, że system ochrony muzeum miał poważne niedociągnięcia. Oficjalne wypowiedzi odsłoniły długoletnie zaniedbania w zabezpieczeniach jednego z najważniejszych muzeów świata.
Co powiedzieli prezydent i minister kultury?
Prezydent Emmanuel Macron w wieczornym wystąpieniu radiowym nazwał kradzież "atakiem na dziedzictwo, które szanujemy jako część naszej historii". Zapewnił jednocześnie obywateli: "Odzyskamy skradzione dzieła, a sprawcy zostaną postawieni przed sądem. Podejmowane są wszystkie działania zmierzające do tego, aby do tego doprowadzić".
Natomiast minister kultury Rachida Dati przedstawiła znacznie surowszą ocenę sytuacji, przyznając wprost: "przez 40 lat nie interesowano się zabezpieczaniem dużych muzeów". W oficjalnym oświadczeniu ministerstwa opisano włamanie jako "szczególnie szybkie i brutalne". Dati podkreśliła również, że muzea muszą teraz stawić czoła nowym wyzwaniom: "Mamy tu do czynienia z przestępczością zorganizowaną, dlatego musimy teraz zapewnić niezbędne środki".
Dodatkowo minister sprawiedliwości Francji Gerald Darmanin nie ukrywał rozczarowania: "Pewne jest, że ponieśliśmy porażkę". Przyznał na antenie radia France Inter, że kradzież "nie pokazuje Francji w dobrym świetle". Jednak zaprzeczył, aby osobiście ponosił odpowiedzialność za to zdarzenie, mimo że przez cztery lata pełnił funkcję ministra spraw wewnętrznych.
Czy wcześniej ostrzegano przed lukami w zabezpieczeniach?
Media francuskie ujawniły niepublikowany raport Trybunału Obrachunkowego, który wskazywał na znaczące braki w systemach bezpieczeństwa Luwru. Dokument jednoznacznie stwierdził, że w niektórych częściach muzeum, w tym w Galerii Apolla skąd skradziono klejnoty, "nie ma kamer monitoringu lub jest ich za mało".
Dyrektorka Luwru Laurence des Cars podczas przesłuchania przed komisją Senatu przyznała, że monitoring zewnętrzny stanowił "słaby punkt" systemu bezpieczeństwa: "Nie byliśmy w stanie wystarczająco wcześnie zauważyć pojawienia się złodziei". Wyjaśniła, że kamery na fasadzie muzeum są starszej generacji, a ponadto kamera przy Galerii Apolla "nie obejmowała balkonu, przez który włamali się złodzieje".
Warto zaznaczyć, że już dwa lata wcześniej dyrekcja muzeum prosiła o przeprowadzenie kontroli bezpieczeństwa, argumentując, że "muzea muszą być dostosowane do nowych form przestępczości". Ponadto strajk pracowników muzeum w czerwcu dotyczył między innymi właśnie problemów związanych z bezpieczeństwem obiektu.
Jakie zmiany zapowiedziano?
W odpowiedzi na kradzież dyrektorka Luwru zaproponowała utworzenie stałego komisariatu policji w budynku muzeum. Jak argumentowała: "Chciałabym zwrócić się do ministra spraw wewnętrznych, aby przeanalizowano, czy możliwe byłoby umieszczenie komisariatu policji w budynku muzeum". Według niej jest to konieczne przy dziewięciu milionach odwiedzających rocznie.
Ponadto zapowiedziano kompleksowy plan modernizacji systemu bezpieczeństwa, który obejmuje:
Odnowienie punktów kontrolnych i centrum zarządzania bezpieczeństwem
Wymianę przestarzałych kamer na fasadzie muzeum
Dostosowanie systemów zabezpieczeń do nowych form zagrożeń, w tym ataków aktywistów klimatycznych oraz zorganizowanych grup przestępczych
Całkowity koszt prac modernizacyjnych ma wynieść około 80 milionów euro. Prezydent Macron już wcześniej, 28 stycznia, zapowiedział wielki plan restauracji i przebudowy, podkreślając, że "będziemy pamiętać o wszystkim", wymieniając wśród priorytetów ochronę i bezpieczeństwo zbiorów.
Po kradzieży dyrektorka Luwru Laurence des Cars podała się do dymisji, jednak ministra kultury Rachida Dati odrzuciła jej rezygnację. Des Cars przyznała, że "ponosi część odpowiedzialności za porażkę, jaką poniósł Luwr".
Eksperci przypominają wcześniejsze kradzieże z Luwru
Niedawny napad na Luwr to nie pierwszy tego typu incydent w historii słynnego muzeum. Historycy sztuki przypominają, że na przestrzeni lat doszło tam do kilku spektakularnych kradzieży.
Kradzież Mony Lisy w 1911 roku
Do jednej z najgłośniejszych kradzieży XX wieku doszło 21 sierpnia 1911 roku, gdy z Luwru zniknęła "Mona Lisa" Leonarda da Vinci. Vincenzo Peruggia, pracujący w muzeum szklarz, po prostu zdjął obraz ze ściany i wyniósł go pod fartuchem. Nikt nie zauważył zniknięcia dzieła przez 24 godziny! Wśród podejrzanych znaleźli się nawet Pablo Picasso i poeta Guillaume Apollinaire. Obraz odnaleziono dopiero po dwóch latach we Włoszech, gdy Peruggia próbował go sprzedać. Złodziej tłumaczył się patriotyzmem, chcąc zwrócić dzieło do Włoch.
Zniknięcia dzieł w latach 90.
Lata 90. przyniosły serię kradzieży w Luwrze. W 1990 roku skradziono obraz Renoira oraz 12 sztuk starożytnej biżuterii rzymskiej. W styczniu 1995 roku zniknął pejzaż Lancelota-Theodore'a Turpina de Crisse, wycięty z ram, którego nigdy nie odnaleziono. Tydzień później skradziono 17-kilogramową halabardę, którą odzyskano po 12 dniach. W 1998 roku złodzieje ukradli "Drogę z Sewr. Widok z Paryża" Camille'a Corota, którą również do dziś nie odnaleziono.
Czy Luwr wyciągnął wnioski z przeszłości?
Po ostatnich wydarzeniach Luwr podjął bezprecedensowe środki ostrożności. Według stacji RTL, najcenniejsze klejnoty przeniesiono do sejfów Banku Francji, gdzie przechowuje się 90 procent francuskich rezerw złota. Podobne kroki podjęto wcześniej z notatnikami Leonarda da Vinci, wycenianymi na 600 mln euro. Jednakże obecna kradzież pokazuje, że mimo wcześniejszych doświadczeń, system zabezpieczeń wciąż ma luki. Od ostatniej kradzieży w 1998 roku muzeum nie doświadczyło podobnych incydentów, co mogło prowadzić do uśpienia czujności.
Wnioski
Zatem napad na Luwr, przeprowadzony z niespotykaną precyzją, niewątpliwie przejdzie do historii jako jedno z najbardziej zuchwałych przestępstw przeciwko dziedzictwu kulturowemu. Bezcenne klejnoty koronnych rodzin Francji, które padły łupem złodziei, stanowią nie tylko ogromną stratę materialną szacowaną na 88 milionów euro, ale przede wszystkim nieodwracalną szkodę dla narodowego dziedzictwa Francji. Dodatkowo ujawnione luki w systemie zabezpieczeń muzeum pokazują, jak bardzo instytucja ta zaniedbała modernizację swoich systemów ochrony przez ostatnie dekady.
Zatrzymanie dwóch podejrzanych tydzień po napadzie daje nadzieję na odzyskanie skradzionych przedmiotów, jednak dochodzenie wciąż trwa. Śledczy nadal poszukują pozostałych członków czteroosobowego gangu oraz ustalają, czy ktoś z pracowników muzeum mógł być zamieszany w przestępstwo. Tymczasem władze Luwru zapowiedziały gruntowną modernizację systemów bezpieczeństwa, która pochłonie około 80 milionów euro.
Jednakże ten zuchwały napad nie jest pierwszym w historii słynnego muzeum. Wystarczy przypomnieć głośną kradzież "Mony Lisy" w 1911 roku czy serię mniejszych kradzieży w latach 90. XX wieku. Mimo to skala obecnego przestępstwa jest bezprecedensowa. Choć złodzieje nie zabrali najcenniejszego eksponatu - diamentu Regent - skradzione klejnoty stanowią nieodłączną część francuskiej historii.
Wydarzenie to z pewnością zmieni podejście do bezpieczeństwa nie tylko w Luwrze, ale także w innych światowych muzeach. Zarazem stawia pytania o skuteczność współczesnych systemów ochrony wobec dobrze zorganizowanych grup przestępczych. Ostatecznie, niezależnie od wyniku śledztwa, kradzież ta pozostanie bolesnym przypomnieniem, że nawet najlepiej strzeżone skarby kultury mogą paść ofiarą przestępców, jeśli ochrona nie nadąża za ewoluującymi metodami złodziei.