Gdy światło słoneczne obejmowało malownicze ulice Cartageny, Ana Sofía Diaz poddała się poczuciu zachwytu. Po skończeniu studiów oraz onronieniu pracy magisterskiej na kierunku zarządzania i administracji, zdecydowała się na miesięczne wakacje w swoim ukochanym mieście. Nadszedł listopad, wraz z nim łagodna temperatura około dwudziestu stopni, dzięki czemu był idealny czas na spokojny odpoczynek zanim rozpocznie pracę w jednym z biur administracji publicznej.
W swojej stylowej kurtce Ramones, ozdobionej buntowniczą postawą, Ana Sofía spacerowała w porcie w Puerta de Cartagena, zahipnotyzowana widokiem wspaniałych jachtów zacumowanych jeden obok drugiego. Stały tam katamarany żaglowe, klasyczne żaglówki jak i jachty mootorowy dwu kondygnacyjne. Nie była w stanie ich policzyć dlatego że łódki kołysały się delikatnie na wodzie tym samy trudno było skupić wzrok na masztach.
Delikatny wiaterk szeleścił jej włosami, które uciekały spod czarnego kapelusza, który założyła do czarnej ramonseki. Pod spodem miała stylową bluzkę w poprzeczne paski przypominającą marynarski podkoszulek. Dziś już nie myślała o pracy magisterskiej, którą jej promotor raz jej odrzucił i musiała ją pisać prawie od początku. Pomyślała wreszcie jestem panią magister. Kolejny rozdział w życiu zamknięty, a jaki będzie kolejny. -O tym dziś już nie myślę. -Niczego dziś nie planuję
Głowa i jej ciało było przepełnione endorfinami. Szła trochę bez celu dla samego spaceru. Weszła w uliczkę starych kamienic, które wyglądały na opuszczone. Stare drzwi widać, że były dawno zamknięte, a w wielu oknach nie było nawet szyb. Przy jednej z kamienic, które było widać że jeszcze sa zamieszkiwane, chodź ich wygląd prosił sie o generalny remont dostrzegła napis antykwariat. Postanowiła zajżeć do środka.