Gdy słońce świecił w pełni, rzucając przyjemnie, złotą poświatę na ulice Cartageny, Alisa Ruiz wyszła z uczelni w której była pogrążona od trzech semestrów w świecie algorytmów i funkcji. Jako studentka informatyki, jej dni były uzupełnione wykładami dotyczącymi programowania. Miała już poczucie znudzenia modułami inteligentnego świata. Potrzebował małego wytchnienia od wirtualnego świata. Potrzbne było jej towarzystwo i coś słodkiego.
Postanowła napisac do swojej przyjaciółki czy ma czas wyjśc na miasto. Kiedy wyjęła telefon usłyszała cześć, ale spotkanie. Przed nią stała Maria do której miała napisać. Prawie na trzy cztery powiedziały do siebie. -Miałam do Ciebie napisać. Roześmiały się i wspólnioe powiedziały to "lody". Maria tak ale tylko podwójne. Z rodością w oczach skierowaly się w kierunku C. Real miały tam swoją ulubioną lodziarnie. Zamówiły po dużym pucharku lodów i po lamce białego wina. Rozmaeiały i opowiadały sobie historie o chłopcach ze studiów. O jednych mówiły z pełne westchnień z innych się drwiły. Tak minęła godzina. Postanowiły zmienić lokal i pójść do innej kawiarni gdzie spotykała się młodzież popołudniami i wieczorami.
Gdy przechadzały się tętniącącv życiem ulicą C. Real, ich śmiech wypełniał powietrze, przeplatały się z dźwiękami brzęczących kieliszków i odległych rozmów, które się odbijają echem w uliczkach. Alisa miała na sobie białą kopertową bluzkę wiązaną z boku delikatnie odsłaniająca brzuch, do której założyła białe materiałowe swobodnie układające się spodnie. Jej strój emanował luzem jak przystało na klasyczną kreację młodej studentki. Czarne okulary dodawały jej tajemniczości zasłanijąc kolor jej oczu.